Pychotka.pl – Przepisy Kulinarne

Burger z zielska

Zdrowe fast-foody wkraczają na rynek

Wodorosty morskie to nie tylko oślizły, okropny dopust boży zanieczyszczający piękne piaszczyste plaże. Jedyna brytyjska przetwórnia tych roślin pracuje 24 godziny na dobę, bo na wyroby z wodorostów jest ogromny popyt.

"Morska trawa" szybko staje się najbardziej wszechstronnym i dochodowym bogactwem naturalnym Wielkiej Brytanii. Niezależnie od sposobu wykorzystania – w odmładzających produktach kosmetycznych, przysmakach kulinarnych, jako broń w walce z otyłością czy potencjalny surowiec na paliwo – popyt przerasta podaż.
Brytyjskie zakłady przetwarzające wodorosty, uruchomione osiem miesięcy temu koło Stornoway na wyspie Lewis w archipelagu Hebrydów, mają pracować całą dobę przez sześć dni w tygodniu. Będą zamykane tylko na niedziele, bo ten dzień jest wciąż uznawany na Lewis i pobliskiej Harris za czas odpoczynku i modlitwy.
Do niedawna wartość wodorostów polegała na możliwości pozyskiwania z nich alginatów, węglowodanów o galaretowatej konsystencji używanych do nadawania stałej postaci bezom i lodom, udoskonalania piwnej piany i ułatwiania tężenia puddingów. Podczas niedawnych badaniach naukowych analizowano jednak możliwość przerabiania roślin morskich na metan, który służyłby jako paliwo nadające się zarówno do samochodów, jak i do centralnego ogrzewania. Inne badania wykazały, że fast foody, takie jak paszteciki, burgery czy ciastka, mogłyby być zdrowsze, gdyby zastąpić w nich tłuszcz i kalorie ekstraktem z wodorostów. Dzięki swoim walorom medycznym i kosmetycznym – uważa się, że mają właściwości konserwujące skórę – wodorosty stały się produktem masowym.
Jak mówi współwłaściciel Hebridean Seaweed Company Martin MacLeod: "W ciągu ostatnich lat rosła wiedza o zaletach wodorostów, ale nie mieliśmy pojęcia, że popyt będzie aż tak duży. W tej chwili pracuje dla nas 20 krajaczy, a suszarnia pracuje 12 godzin dziennie. Ale żeby zaspokoić zapotrzebowanie, będziemy musieli uruchomić całodobową produkcję przez sześć dni w tygodniu".
Wodorosty trzeba kroić ręcznie, a ich pozyskiwanie zależy od pogody i pływów. Jest to jednak bardzo dochodowy biznes. Pracownicy zarabiają nawet 250 funtów dziennie. "Można na tym zarobić mnóstwo pieniędzy. Trzeba tylko iść na brzeg z nożem w porze odpływu. Ludzie uważają, że to bardzo staroświeckie, ale ta metoda jest wciąż najlepsza" – opowiada MacLeod. Dodatkowym plusem jest oddalenie wysp od innego lądu. "Wybrzeże jest czyste i nieskażone. Tradycyjnie uważa się, że tutejsze wodorosty są jakościowo najlepsze. To naturalne bogactwo morza, dobry i czysty produkt. A także odnawialny surowiec dla przemysłu. Praca przypomina koszenie trawnika, który stale odrasta". Wodorosty wykorzystywano w Szkocji już w czasach św. Kolumbana (założyciel klasztoru w Iona w archipelagu Hebrydów, który zapoczątkował chrystianizację Anglosasów – przyp. Onet) – wiersz z VI wieku opowiada o tym, jak mnisi z Iony zbierają rodymenię palczastą, rodzaj wodorostu, by się nią żywić. W XVII wieku ludność wyspy paliła krasnorosty morskie, by uzyskać bogate w sód i potas minerały, wykorzystywane do wybielania płótna i produkcji mydła. Wodorosty służyły również jako pożywienie –przygotowywano z nich zupy, potrawki i herbatę. Uzyskiwane z nich ekstrakty, takie jak jodyna, stosowano jako lekarstwa.
W ubiegłym roku zespół z uniwersytetu w Newcastle szczegółowo przedstawił dobroczynne działanie alginatu z wodorostów na ludzkie ciało. Zbadano właściwości lesonii oraz listownicy, glonów morskich występujących na Hebrydach Zewnętrznych i Orkadach, na Dalekim Wschodzie, w Ameryce Południowej i w niektórych częściach Norwegii. Z wodorostów tych uzyskuje się w laboratorium alginat, pozbawiony smaku i zapachu proszek, który można dodawać do potraw, by zwiększyć zawartość błonnika.
Zdaniem naukowców w przypadku burgera wystarczyłoby po prostu usunąć część tłuszczu i zastąpić go ekstraktem z wodorostów. Z badań wynika, że taki kotlet byłby dużo zdrowszy, a smakowałby najprawdopodobniej tak samo. Ekstraktem z wodorostów można by też zastąpić tłustą żelatynę, która zwykle pokrywa wieprzowinę zapiekaną w cieście.

 

The Guardian

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *